8 listopada 2007

Studnia

Patrzę się w dół studni i czekam aż słońce wzejdzie wyżej bym mógł sie wreszcie przejrzeć w lustrze wody. Kołyszę się na skromnym jej brzegu, unoszę nogi i czochram włosy końcówkami palców. Jest sielsko. Działka mojego dziadka to miejsce gdzie spędziłem większa część dzieciństwa. Trochę tam było brudno, zimno, zakurzone tapczany, graty walające się wszędzie, ale nie to w tym było najważniejsze. To była nauka życia. Wilcy w lesie, dziki na szosie, grzyby pod drzewem i żółte jabłka. Przeżyłem też pierwsze roboty budowlane, takie jak wykopanie dziury, sadzenie potem roślin w tej dziurze, bieganie jak opętany i wkurzanie babci oraz nawet sobie zmiażdżyłem kciuka pustakiem. Boli. Kurrewsko. Z bratem spędzaliśmy dużo czasu rozkopując wielkie hałdy piasku które były naniesione w celu rozbudowy domku. Kiedyś wpadliśmy na pomysł aby napisać coś na kartce, wsadzić do starej butelki i udawać że ją odkopaliśmy i że była napisana przez jakiegoś, kurna nie wiem, Indianina. Nikt się nie nabrał. Nie pamiętam co z nią zrobiliśmy ale chyba zakopaliśmy z powrotem. Mocne wydarzenie by było gdybyśmy tam pojechali i to jakoś znaleźli. Jestem ciekawy cóż za fantastyczne rzeczy były tam spisane. Więc stoję tak nad studnią i patrzę, patrzę i nagle się zdenerwowałem. Nic i tak by z tego nie było.

Brak komentarzy: