11 listopada 2008

Najbardziej romantyczne są banały

Uciekł z nią do Nebraski. Nebraska to jedno wielkie zadupie. Jedyne co można tam robić to łowić ryby. Jechali przez niekończące się pola wzdłuż rzeki Platte. Ich celem było Lincoln. Siostrzenica gubernatora obiecała im załatwić pracę. Jechali starym fordem, jedynym wozem jaki mogli wypożyczyć za niewielkie pieniądze. Pod siedzeniem znaleźli płytę Sufjana Stevensa i słuchali jej na okrągło. Zatrzymywali się w największych dziurach gdyż musieli oszczędzać.

Według Roba wszystkie kobiety miały jedną wadę, nie były nią. Ona ciągle się czymś fascynowała i jako jedyna zauważała u niego jakieś oznaki lekkiego poddenerwowania. Słowo "wyluzuj" odbierał od niej z olbrzymim wybuchem śmiechu. Kochał jej seksowne podejście do życia.

Siedziała z nim na ławce, nie mogła uwierzyć że tak szybko ją odnalazł. Trzymając go za rękę z szaleńczym zapałem opowiadała wszystko co spotkało ją po drodze. W pewnym momencie przerwał im jakiś obcy starszy mężczyzna. Zwracając się w kierunku dziewczyny, zaczął
- Przepraszam panią, wydaje mi się że pani zostawiła telefon na tamtej ławce - Wskazując na ławkę nieopodal, życzliwie spoglądał na rzeczoną właścicielkę zguby.
Dziewczyna przytaknęła, podziękowała, i po krótkiej wymianie miłych słów uścisnęła mu dłoń i pożegnała się. Gdy mężczyzna odszedł, roześmiała się do partnera, chwile coś plotła o uczynności ludzi i kontynuowała przerwaną historie.

Zastała go siedzącego na fotelu, tępo wpatrzonego w ścianę.
- Co się stało? - Zapytała.
- Wiesz, przez jakiś czas poczułem się tak niesamowicie samotny. Niespotykane uczucie. Myślałem że już nie wrócisz. Gdzie byłaś szparażku? Ja tu wariowałem.
Ona uśmiechnięta zaczęła mówić - Spotkałam znajomą, wyobrażasz sobie, tutaj. I zaprosiła mnie na kawę. - Zamilkła, zauważyła w jego zachowaniu coś niepokojącego. Dopiero przechodząc na drugą stronę łóżka zaczęła mówić - Przecież miałeś się zdrzemnąć - Udając że czegoś szuka w torebce dodała - A zresztą mogłeś zadzwonić. Właśnie, dlaczego nie zadzwoniłeś w takim razie?
- Jakoś nie wiedziałbym co Ci powiedzieć, bym się zająknął, byś pomyślała że bredzę, nie opisałbym tego co czułem. Bo to jakieś takie uczucie które myślałem że szybko minie. Usiadłem sobie na fotelu i zacząłem rozmyślać nad tym. Wiesz jak to jest gdy w samotności o byle gównie zaczniesz myśleć jak o niedocenionej błahostce. Zresztą nie chciałem usłyszeć że mnie opuszczasz... - Wymuszenie się roześmiał i jakby mówiąc do siebie kontynuował - Wiem, czasem się zachowuję kompletnie nierozsądnie.

Zaczęła wypakowywać z papierowych toreb zakupy, na stolik przy drzwiach, a Rob dalej siedział na fotelu spoglądając na punkt na ścianie w przeciwległym krańcu pokoju. Po pewnym czasie rozpoczął - Dopiero teraz zacząłem rozumieć tą piosenkę co tak często mi śpiewasz. Ona nie mówi o strachu przed tym gościem przed którym uciekają. Tylko o wdzięczności do niego że mieli możliwość tej ucieczki.
- Przestań Rob, wcale o tym nie mówi. Usiądź i się napij - Podniosła za stolika i otworzyła butelkę Danielsa, upiła pierwszego łyka i podeszła do Roba wręczając mu ją.

Po pierwszym łyku, wolno zaczął mówić - Prawdę mówiąc zadzwoniłem do Ciebie, tylko że po dłuższym czasie odebrał jakiś mężczyzna. Spytałem się kim jest i dlaczego ma Twój telefon. Zaczął mi wyjaśniać że jest na spacerze w parku i zobaczył telefon który leżał na ławce na której nikogo nie było. Podszedł z ciekawości. Gdy po niego sięgał, telefon zaczął dzwonić. Dość długo się zastanawiał czy odebrać ale wreszcie to zrobił. Zrozumiałem ze musiałaś go zgubić, przecież wiem jaka jesteś czasami roztargniona - Na jego przyjazne spojrzenie, odwzajemniła się uśmiechem - Zawsze zapominam jak wychodzisz ubrana, ale tym razem pamiętałem. Ubrałaś tę sukienkę którą kiedyś została przysłana nam przez przypadek, a my ją zatrzymaliśmy bo tak Ci się podobała. Ta zielona, z białym wykończeniem u samego dołu - Roześmiał się - Retro jak kurwa mać. Podoba mi się wyjątkowo - Pogładził się po głowie i upił wielkiego łyka z butli.
Podszedł do okna i kontynuował. - Więc opisałem Twój ubiór i powiedziałem temu panu że może jesteś gdzieś w pobliżu i po prostu Ci ten telefon zwróci. On chętnie się zgodził na moją propozycje i idąc coś tam bełkotał, bo to jakiś starzec chyba był. W pewnym momencie mówi że zobaczył ładną dziewczynę w zielonej sukience, ale że na pewno to nie ona ,bo mówiłem mu że jest sama, a ta siedzi z jakimś dryblasem w brązowej kurtce. - Uniósł butelkę do ust i dość długo jej nie odciągał. Ona upuściła głowę i otworzyła lekko usta jakby coś ją zdziwiło. - Więc się pytam gościa, czy ta dziewczyna ma taką fryzurę do góry i duże żółte okulary. On to potwierdził więc... - Spojrzał na szafę której jedna strona drzwi była złamana, ona podążając za jego wzrokiem dopiero teraz to zauważyła - Powiedziałem coś tam i aby chwile poczekał gdyż nie jestem pewien. Zebrałem myśli i powiedziałem mu aby nie mówił że z kimkolwiek rozmawiał przez telefon, bo możesz się zdenerwować. Dziad był stary więc się nie sprzeciwiał. No i jak teraz widzę po Twojej reakcji, było tak jak mówię.

Kochając się, położyła jego dłonie na swojej szyi, chciała aby ją trochę poddusił. Rob nie odejmował rąk od jej gardła i coraz mocniej ściskał. Po chwili sam zauważył że przesadza ale ona nawet się nie broniła. Po chwili pomyślał że się to stało. Odskoczył od niej i stanął ciężko oddychając przy łóżku. Ona po jakimś czasie otworzyła powoli oczy i cicho zaczęła mówić - Rob, nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo cię kocham - Położyła obie ręce na piersi i dłońmi próbowała masować gardło - Tak bardzo chcesz mnie mieć dla siebie że byś mógł mnie zabić? - Rob pomyślał że za chwile ucieknie z pokoju - Wszystko do tej pory było kłamstwem i dopiero teraz jest prawda - Zrobiła krótko pauzę - Nikt nigdy mnie tak bardzo nie pragnął.
Podnosząc się, uklęknęła na łóżku - Wybacz mi, już nigdy nie spotkam się z tamtym facetem. Spójrz mi w oczy... - Złapała go za dłoń - Już o nim zapomniałam.

Następnej nocy, po ucieczce z kolejnego miasteczka, samochód stanął im pośrodku drogi. Nie zastanawiali się czy to wina braku benzyny czy może jakaś gówniana usterka, po prostu zaczęli się kochać. Ona raz po raz cicho wzdychając, prawie niesłyszalnie jęknęła - Przepraszam.
Odpowiedział jej ze śmiechem między pocałunkami - Przecież wiesz że nigdy bym Cię nie skrzywdził.



(Sam Sex)