30 czerwca 2008

Życie to nie Surf Rock

Wałęsaliśmy się, przepici, spłukani, głodni i opętani marazmem. Jarek mendził że wraca i dlatego kierowaliśmy się w stronę nocnego. Przed flautą siedział jakiś gość i grał na gitarze. Kapelusz leżący przed nim był prawie pusty. Ostatnio bardzo polubiłem surf rocka dlatego jarowi chciałem pokazać parę riffów jakich się nauczyłem. Gość z gitarą był naszym znajomym jak się okazało, ponoć dobry rok temu też poprosiliśmy o gitarę i chcieliśmy się przyłączyć jak dzisiaj. Pamiętał na pewno Jara, mnie nikt nigdy nie kojarzy, pamiętał jego brzydką mordę, ale nie powiedział tego. Wiedziałem że jego mordy nie da po prostu się zapomnieć. Jarek mógłby być trzeźwy jak dziecko i ubrany w najlepsze ciuchy i tak często z niby niespodziewanych powodów ludzie traktowali go niemiło albo nie był wpuszczany do lokali. Było trochę z tym kłopotów ale dało się przyzwyczaić. Jarek po prostu ma paskudną mordę, może nie tyle co mordercy, zabijaki tylko trochę bardziej frajera, i gościa który nie do końca wie co robi w obecnym miejscu. Często się nie myje i ma specyficzne problemy z alkoholem, a mianowicie jak się upije nie jest w stanie przejść nawet 2 metrów. Ale jest wporzo kompanem, ma zasób mnóstwa anegdot, często mnie zaskakuje i potrafi podrywać dziewczyny, oczywiście po tym jak się przebije przez barierę niechęci co do jego mordy.

No więc pokazywałem wyuczone riffy Jarkowi. Oczywiście na przyjacielu gitarzyście nie robiło to wrażenia, skurwysyn, ale Jarek był nawet zaciekawiony. Przechodząca obok dziewczyna, prawdopodobnie ze swoim facetem, zatrzymała się i chwile się przysłuchiwała. Poprosiła aby zagrać coś beach boysów, nic nie znałem dlatego zagrałem beatlesów i w sumie wydawało mi się że jakoś była nie mniej zadowolona. Powiedziała że ich kocha, że była kiedyś w kalifornii i są boscy. Gość jej towarzyszący, jak sie okazało po paru słowach, był Skandynawem. Przez chwile coś do niej mówił, a ona się krzywiła. Po chwili wskazał na Jarka który przyglądał się temu zdarzeniu. Nie zdążyłem nic powiedzieć a Jarek już położył obcokrajowca na ziemi szybkim ciosem. Trochę była to zabawna sytuacja, ale wcale sie nie dziwiłem Jarkowi który nie był w zbyt dobrym humorze, i nie często pod jego adresem nie trafiają uwagi inne niż o jego paskudnej mordzie. Jarek leżąc na gościu i okładając go otwartą dłonią po skandynawskiej buzi, wykrzykiwał tępe pytania "I co wikingu, kurwa, kto ma brzydszą mordę? Kto ma większe jaja? No powiedz!". Dziewczyna była nad wyraz spokojna, a koleś od gitary przeliczał pieniądze z kapelusza. Odłożyłem gitarę na trawę i zamierzałem odciągnąć sprawce od uświadomionego o swoim błędzie pechowca. W tym momencie Jarek chwycił go za chabety i cisnął tak że ofiara upadła dokładnie na instrument.

Kolega gitarzysta był w szoku i pojawiły mu się łzy w oczach. Jarek chwile patrzył na właściciela gitary, i potem przeleciał wzrokiem po gapiach. Najbliżej stało dwóch marynarzy, to wrzasnął czego się gapią. Powiedzieli coś do siebie po rosyjsku i zaczęli okładać i kopać Jarka. Jarek jedyne co zdołał wypowiedzieć, to "Piotrze, uciekaj". Spojrzałem na dziewczynę, wziąłem ją za rękę i zacząłem wiać. Dziewczyna całkowicie się nie opierała. Spojrzałem jeszcze za siebie i zobaczyłem jak gitarzysta zakładający kapelusz, ogarnięty rozpaczą zaczął jakby od niechcenia kopać Skandynawa.

Dziewczyna po jakimś czasie biegu ścisnęła mnie za rękę i zaczęła zwalniać. Stanęliśmy, byliśmy wystarczająco daleko aby nie widzieć zdarzenia i na razie zapomnieć o wyrzutach sumienia. Zerknęła na mnie i zapytała:
- Ładnie tak zostawiać przyjaciela?
- Ładnie tak porzucać faceta?- Zawtórowałem.
- Niegrzecznie jest odpowiadać pytaniem na pytanie.
Zamilkłem i wyciągnąłem telefon z kieszeni który zaczął dzwonić. Jarek w słuchawce się wydzierał, że go zabiją, że rosyjska mafia go goni i że mnie strasznie lubił. Rozłączył się.
Chciało mi się śmiać - Właśnie ten mój kumpel dzwonił i mówił że wszystko ok.
- To nie zmienia faktu że go zostawiłeś.
- Znam go kupę lat i wiem że sobie poradzi. Ale Ty nie dobrze zrobiłaś że opuściłaś chłopaka w tak nieciekawej sytuacji.
Podeszła do mnie, stanęła na palcach, lekko musnęła swoimi ustami moje i powiedziała - Nie jest moim chłopakiem, przynajmniej nie teraz - Odsunęła się, spuściła wzrok. - I wiesz co, nie jestem stąd, jutro wracam do domu, nie chcę się z Tobą spotkać, nie dam Ci mojego numeru telefonu i nie chcę byś się pytał dlaczego.
Odwróciła się i sobie poszła.

Podniosłem rękę i pomachałem za nią na pożegnanie. Nie odwróciła się ani razu, po prostu zniknęła za rogiem.
Ta dziewczyna nie była ani specjalnie ładna, trochę miała wadę wymowy, nosiła brzydką czerwoną spódnice, jakby zrobioną z obrusu i myślała że mi się podoba. I miała racje.

18 czerwca 2008

Słońce, radość, beztroska

Kurwa, nie lubię opuszczać imprez jako jeden z pierwszych, nie lubię rozmawiać bez celu przez telefon, nienawidzę bezczynnie jeździć autobusami, pałam niechęcią do ludzi którzy puszczają muzykę z telefonów w miejscach publicznych, czuję zgorszenie gdy patrzę na metroseksualistów, gardzę chełpiącymi się gośćmi oraz dziewczynami które mówią jakie to są "niegrzeczne" i bezkarne, nie lubię gdy ktoś za wszelką cenę chce rywalizować, brzydzę się ludźmi którzy robią sensacje z niczego, irytuję się gdy widzę że ktoś ode mnie wymaga miłej rozmowy, wkurwia mnie gdy ktoś mi mówi jaka to fantastyczna przyszłość mnie czeka po moim kierunku, nie cierpię pierdolonych żeglarzy, gówna też nie, wkurwiają mnie brzydkie jamniki, wrony mnie też wkurwiają, te co mnie napadły, kurwica mnie bierze gdy ludzie mówią że śmierdzi a wcale nie śmierdzi, i wściekam się na ludzi którym śmierdzi z ust oraz nie rozumiem ludzi którzy pytają mnie dlaczego jestem smutny; chyba czują że muszę się wygadać a wcale tak kurwa nie jest, kurwa.

Dodam jeszcze że nie rozumiem ludzi którzy nie patrzą na mnie podczas rozmowy, nie rozumiem także tych najebanych ludzi w nocnych autobusach którzy mają ochotę pogadać a jak im się powie żeby się odpierdolili to widzą problem. Dresy mnie aż tak bardzo nie wkurwiają... Nie kurwa, wkurwiają i to najbardziej. Pieprzone bezmózgie cioto-świnie nie potrafiący bez zająknięcia wypowiedzieć swojego imienia. Nie lubię ludzi którzy w ładną pogodę wolą pić w knajpie, i tych co mówią ze nigdy nie pili taniego wina, nie mówiąc już o tych którzy w ogóle nie piją. Nie lubię ludzi którzy podchodzą do kogoś z dystansem i patrzą za każdym razem na Ciebie z góry. I teraz dochodzę do pointy. Po dresach od razu na drugim miejscu są ludzie którzy mi mówią że nie potrafię sie bawić. Bawię się wyśmienicie. Chuj, tym wszystkim skurwysynom, w dupę.

7 czerwca 2008

Gdzie te deszczowe dni?


Wszędzie jest tak samo. Wszędzie ludzie umrą na to samo. Wszędzie zagłada czyha w postaci komputera, otyłości i pieniądza. Podobno pokolenie po mnie jest najbardziej inteligentne. Ma to jakiś związek z przyszłą pracą i tym że spędzają tyle czasu przed monitorem. Kurwa, obecnie krajem rządzą hipisi, a na emeryturze będzie na mnie pracowała banda życiowych pizd.
A najlepszy pop jest z powtarzanymi sylabami.
Nigdzie się nie wybieram. Pamiętaj, wybierasz Ty.