22 stycznia 2012

Tin Tin

Śniło mi się ostatnio że byłem w ogromnej księgarni, jakich nigdzie nie ma, i można przebierać w milionach książek, komiksów i albumów. Przeglądając książkę zobaczyłem jak jakiś koleś wyciąga zakurzony niewielki zeszyt zza regału. Bardzo się zaaferował i od razu skierował do kasy. Poszedłem za nim i byłem świadkiem rozmowy jak kasjerka mu mówi że to bardzo rzadki egzemplarz Tin Tina z 1988 roku i chce za niego 60 tys. złotych. Gość po krótkim namyśle zgodził się na zakup, a ja wtedy wybuchnąłem śmiechem. Gość się zdziwił i spytał co w tym śmiesznego. Od razu wyjaśniłem że w życiu bym nie zapłacił tyle, i wtedy chwyciłem za komiks i przewertowałem od niechcenia czarnobiałe strony, za taki badziew. Kasjerka zdenerwowana się na mnie spojrzała i od razu zawołała ochroniarzy którzy w mgnieniu oka byli przy mnie z wyciągniętymi paralizatorami. Jednego z nich popchnąłem i z Tin Tinem w ręku zwiałem. Uciekałem i uciekałem bez końca, najpierw na statku, potem przez pustynie, chowałem się w zaułkach ulic śródziemnomorskich miast, aż wreszcie już nie miałem sił. Przykucnąłem pod ścianą w alejce, wiadomo, była noc i padał deszcz, a ja byłem przemoczony do suchej nitki. Zacząłem ze spokojem wertować strony cennego komiksu. Oczywiście w tym komiksie przedstawiono w czarnobiałych rysunkach całą moją sytuacja z księgarni, jak uciekałem i jak wertowałem komiks w tej chwili. W dosłownie kilku małych dymkach, przez całą moją ucieczkę, zawierały się wszystkie moje myśli. Na ostatniej stronie było napisane „I musiał uciekać dalej”.

Ah, te wspaniałe, niespodziewane i tak interpretowane aby pasowały mi do pointy posta, alegorie życia.

Tak jest z naszym życiem. Jakbyśmy chwile się zastanowili nad naszym postępowaniem, spojrzeli w stary kalendarz z terminami/wydarzeniami jak ja ostatnio, to byśmy wiedzieli gdzie to wszystko zmierza. A tak to chuj, nadal się dziwimy że tyle się staramy i nic nie wychodzi po naszej myśli.