Śniło mi się ostatnio że byłem w ogromnej księgarni, jakich
nigdzie nie ma, i można przebierać w milionach książek, komiksów i
albumów. Przeglądając książkę zobaczyłem jak jakiś koleś wyciąga zakurzony
niewielki zeszyt zza regału. Bardzo się zaaferował i od razu skierował do
kasy. Poszedłem za nim i byłem świadkiem rozmowy jak kasjerka mu mówi że to
bardzo rzadki egzemplarz Tin Tina z 1988 roku i chce za niego 60 tys. złotych.
Gość po krótkim namyśle zgodził się na zakup, a ja wtedy wybuchnąłem śmiechem.
Gość się zdziwił i spytał co w tym śmiesznego. Od razu wyjaśniłem że w życiu
bym nie zapłacił tyle, i wtedy chwyciłem za komiks i przewertowałem od
niechcenia czarnobiałe strony, za taki badziew. Kasjerka zdenerwowana się na
mnie spojrzała i od razu zawołała ochroniarzy którzy w mgnieniu oka byli przy
mnie z wyciągniętymi paralizatorami. Jednego z nich popchnąłem i z Tin Tinem w
ręku zwiałem. Uciekałem i uciekałem bez końca, najpierw na statku, potem przez
pustynie, chowałem się w zaułkach ulic śródziemnomorskich miast, aż wreszcie
już nie miałem sił. Przykucnąłem pod ścianą w alejce, wiadomo, była noc i padał
deszcz, a ja byłem przemoczony do suchej nitki. Zacząłem ze spokojem wertować
strony cennego komiksu. Oczywiście w tym komiksie przedstawiono w czarnobiałych
rysunkach całą moją sytuacja z księgarni, jak uciekałem i jak
wertowałem komiks w tej chwili. W dosłownie kilku małych dymkach, przez całą moją ucieczkę, zawierały się wszystkie moje myśli. Na ostatniej stronie było napisane „I musiał
uciekać dalej”.
Ah, te wspaniałe, niespodziewane i tak interpretowane aby
pasowały mi do pointy posta, alegorie życia.
Tak jest z naszym życiem. Jakbyśmy chwile się zastanowili
nad naszym postępowaniem, spojrzeli w stary kalendarz z terminami/wydarzeniami
jak ja ostatnio, to byśmy wiedzieli gdzie to wszystko zmierza. A tak to chuj,
nadal się dziwimy że tyle się staramy i nic nie wychodzi po naszej myśli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz