21 stycznia 2008

Sklep

"Mleko, cztery bułki, kilogram ziemniaków..."
- Co podać? - Stanowcze pytanie sprzedawczyni wyrwało mnie z zamyślenia.
- No to jeden litr mleka, bułki, kilogram ziemniaków i ... - chwilę sie zastanowiłem i dodałem - I nie pamiętam. - Sprzedawczyni się uśmiechnęła.
- Taki pan młody a już panu pamięć szwankuje?
- Na to wygląda. - Odwzajemniłem jej uśmiech i kontynuowałem - Bo wie pani, my młodzi w dzisiejszym zabieganym świecie jesteśmy bardzo niecierpliwi. Sprawy ciekawsze a zarazem mniej ważne przedkładamy na pierwszy plan, przez co nasza głową jest zapełniona gównami. - Kobieta spojrzała na koleżankę która obsługiwała drugą kasę. - Ja na przykład wczoraj przewróciłem się o dzika. O takiego. - Pokazałem rękoma jak dużego. - I jak leżałem tak żałośnie na ziemi to pod moim nosem znalazłem zgnieciony papierek. Jak go rozwinąłem to okazało się że to to. - Wyciągnąłem z kieszenie zwitek papieru i rozłożyłem go przed oczyma sprzedawczyni. - Kupon toto lotka.
- No ta... - Nim dokończyła, ciągnąłem dalej.
- I wie pani co? Była wczoraj kumulacja i można było wygrać całe siedemnaście milionów złotych. - Spojrzałem na kobietę z rozdziawionym wzrokiem a ona chyba nie wiedziała co powiedzieć.
- No i nie uwierzy pani jakie liczby były skreślone na tym kuponie? - Nie czekając na jej odpowiedź dokończyłem. - Właśnie te liczby które zostały wylosowane.
Reakcja kobiety była żadna, więc kontynuowałem.
- I wie pani co? Te liczby były dobre ale skreślone na zeszłe losowanie. - Głośno się roześmiałem klepiąc się po brzuchu. Otarłem łzy z oczu i mówiłem dalej. - I najśmieszniejsze jest to że ktoś sie wyładował na dziku. Wie pani jak zginął? - Nie uzyskałem odpowiedzi tylko oschłe pytanie z jej strony.
- To ile ma być tych bułek?

Spakowałem wszystko do siatki, niezręcznie rzuciłem monety na blat, i odszedłem nie zabierając reszty. Wróciłem do domu gdzie mama gdy zobaczyła zakupy to się zdenerwowała bo nie kupiłem mąki. Mąki na murzynek. Kurwa.

Brak komentarzy: