
No i spoglądając na nie, w biegu rozwiązywałem krawat i rozpinałem koszule. Wpadając do domu ściągnąłem garnitur i jak najszybciej chciałem się wynieść z mieszkania i w ogóle z Gdyni. Pociąg miałem o wiele za wcześnie ale zdążyłem. Zdążyłem jak Linda w 'Przypadku' Kieślowskiego. Tylko że teraz nie można wskakiwać do pociągów, cholerna szkoda, i tylko w jednym wątku z trzech Linda wskakiwał, więc nie tak do końca jak on.
Potem już było tylko upalanie się i powodowanie znikania obleśnie smacznej, o obrzydliwym zapachu, wódy. Każda obita ściana mówiła abym już poszedł spać. Ból, nienawiść, ble ble i reszta gówna zniknęła.
- Piosenkarzem? - Roześmiał się nieprzyzwoicie głośno i mokro - On był tylko chłopcem, który chciał zrobić dobrze - Przekręcił rondo kapelusza i trzasnął biczem - Przede wszystkim sobie.
Bez różnicy jak wielu masz przyjaciół, jak wiele osób cię wspiera i tak wiesz że zaraz się rozbijesz na jakiejś wystającej krawędzi, spadając w dół studni na której dnie jest, aaa śmierć. W takich chwilach 'sens życia' śpi sobie w pudełku z ciasteczkami, 'pustka' beztrosko huśta się na konikach, a 'największe błędy życia' to książeczka czytana dziecku na dobranoc.

Chciałem się pytać ludzi co mam robić. Ile ja kurwa zdusiłem złości, jak się namęczyłem aby nie wylewać tego z siebie. W takich chwilach musisz być samemu.
No i dlatego mogę teraz o tym pisać, bo czas jest dobrym lekarstwem, ale na pewno nie na cerę, huhu.
(bez chujowego tekstu nie było by mocnego zakończenia)